| 'Spadł zdrajca nocą i cicho legł' | 
| Sierra Nevada - kolory jesieni | 
| Yosemite National Park | 
Udało się, po zrobieniu naprawdę wielu mil (lepiej się nie przyznawać:-) wjechaliśmy do Parku Yosemite. Początkowo jechaliśmy drogami, które wiodły przez gęsty i wysoki las, a więc krajobraz podobny do tego, który towarzyszył nam przez ostatnie godziny. Jednak po jakimś czasie ukazały nam się wspaniałe widoki, skały oraz porośnięte drzewami góry, a wszystko to oświetlone popołudniowym (już niestety słońcem). Zjechaliśmy w dół doliny i licząc czas jaki mamy do zachodu słońca i patrząc na ogromną powierzchnię tego właśnie parku, stwierdziliśmy, że musimy się zdecydować, co jesteśmy w stanie zobaczyć. Pierwszym punktem był ogromny wodospad o nazwie Bridalveil. Patrząc w górę na rozbryzgująca się wodę oraz zroszeni kropelkami wiedzieliśmy, że warto było tutaj przyjechać. Następnym naszym punktem był Glacier Point, czyli punkt widokowy, z którego widać 1/4 całego parku. Postanowiliśmy tam pojechać. Jak się potem okzało w jedną stronę mieliśmy około 40 km (czywiście wszystko krętymi, górskimi drogami). W sumie tam i z powrotem jakieś 80:-) Trochę nam to czasu zajęło, ale docierając wreszcie na miejsce po raz kolejny mogliśmy się zachwycać pięknem tego miejsca. Stoki były jeszcze oświetlone słońcem, w dole był już cień, widzieliśmy z tego miejsca 3 wodospady, wioskę Yosemite Village oraz jezioro. Pięknie!
| Yosemite NP - Glacier Point | 
Zmęczeni ciągłą jazdą wrócilismy do San Francisco około 22.00. W tym dniu zrobiliśmy najwięcej, bo aż ponad 800 km. Jednak cieszyliśmy się, że wróciliśmy do naszego tymczasowego domu, czyli do motelu Marina Village Inn, gdzie spędziliśmy 2 noce przed rozpoczęciem podróży.
Chciałam jeszcze dodać, że przejeżdźając przez kilka miasteczek widzieliśmy dzieci przebrane na Halloween, które chodziły od domu do domu z haslem: 'trick or treat' , czyli po naszemu 'cukierek albo psikus' :-) Widać tutaj, że dla Amerykanów jest to wielkie wydarzenie.
Dzień 19, czyli poniedziałek spędziliśmy spokojnie, jednak znów jesteśmy pełni wrażeń. Niesamowite: 1 listopada, a tutaj temperatura około 25 stopni:-) Postanowiliśmy zrobić drugie podejście do San Francisco. Tym razem szczęście nam dopisało, most już widać było z daleka. Ale zanim dojechaliśmy do Golden Gate, pochodziliśmy trochę po San Francisco, szczególnie dużo czasu spędziliśmy w Chinatown, które jest najstarszą tego typu dzielnicą ze wszystkich miast w Ameryce Północnej.
| San Francisco - Chinatown | 
Po czasie spędzonym w centrum Frisco, ruszyliśmy w kierunku Golden Gate. Tym razen był oświetlony słońcem - wjeżdźając na niego poczuliśmy jeszcze bardziej klimat SF. Wjechaliśmy na punkt widokowy, z którego można podziwiać San Francisco, no a przede wszystkim na pierwszym planie Golden Gate, który tym razem był widoczny w całej swojej okazałości. Na tej górze spędziliśmy około 2 leniwych godzin. Niegdzie nam się nie spieszyło. Podziwialiśmy wyjątkowy widok na SF i Golden Gate, a z prawej na ocean. Obserwowaliśmy przy okzaji ludzi, którzy podobnie jak wcześniej my, cykali sobie zdjęcia.
| Wreszcie widoczny most Golden Gate | 
| Golden Gate | 
Jutro tj. 2 listopada ok. 22 opuszczamy San Francisco i 3 listopada również ok.22 będziemy w Polsce. Trudno nam w to uwierzyć. Jednak musimy przyznać, że wracamy z radością. Piękna ta Ameryka, jednak tych samych ludzi, których mamy u siebie nic nie zastąpi, stąd pewnie taka tęsknota za Polską: serio!
PODSUMOWANIE:
-->Do San Francisco przyjechaliśmy 13 października 2010, a opuszczamy je 2 listopada 2010.
-->Odwiedziliśmy 4 stany: California, Nevada, Arizona, Utah
-->Odwiedziliśmy 6 parków narodowych: Muir Woods NP, Grand Canyon NP, Bryce Canyon NP, Zion NP, Death Valley NP, Yosemite NP (polecamy zakup rocznej karty wstępu do wszystkich parków narodowych w USA, której koszt nabycia to 80$. Wstęp do każdego parku jest płatny - do tych największych to wydatek rzędu 25$ od samochodu, więc warto rozpatrzyć tę opcję) oraz jeden park stanowy: Valley of Fire State Park
-->Przejechaliśmy 3146 mil, co daje 5034 km - naszą wspaniałą i niezawodną Toyotą Corollą :)
--> Najwyższa i najniższa temperatura: +30 st. C - Death Valley NP oraz -8 st. C - Bryce Canyon NP
-->Spędziliśmy tutaj 20 nocy, skorzystaliśmy z noclegów w 15 różnych motelach lub hotelach.
-->Nasza trasa to:
San Francisco - Monterey - Santa Barbara - Los Angeles -San Diego - Barstow - Las Vegas - Williams (Grand Canyon) - Tropic (Bryce Canyon, Zion National Park) - Las Vegas (Valley of Fire) - Mammoth Lake (Yosemite Park) - San Francisco
--> Osoby, które nas zainspirowały: Qba, wujek Henio, Marcin S.
--> Dziękujemy Adamowi za wszelką pomoc i życzliwość!
--->Dziękujemy wszystkim zainteresowanym naszym blogiem - do następnej wyprawy!!!
| Pożegnanie z oceanem i USA | 
Podoba mi się pomysl z wyprawą tylko do Parku Yosemite :) Alez to szybko zleciało!!! My spędzaliśmy Halloween w naszym stałym gronie i rozmawialismy o Waszej wyprawie :) Do zobaczenia, w Polsce juz jesień więc prawie jak Sierra Nevada ;)Bezpiecznego powrotu
OdpowiedzUsuńA jednak kocham cię polsko! ;) :)
OdpowiedzUsuńCzekamy już na Was:)
OdpowiedzUsuń