sobota, 16 października 2010

Dzień 2


Bay Bridge to jeden z ogromnych mostów łączacych San Francisco z miastami znajdującymi się po wschodniej stronie Zatoki San Francisco. Jest ogromny i robi wrażenie zarówno, gdy się na nim jest jak i wtedy, gdy widzi się go z daleka. 
Bay Bridge
 Niesamowite, że człowiek potrafił najpierw wpaść na pomysł, żeby coś takiego wybudować, a potem zrealizowac swój plan. Tym właśnie mostem dostaliśmy się do samego San Francisco.  Adam był naszym driverem i przewodnikiem w jednym. Nasz pierwszy przystanek był na Fishermen’s Wharf, z którego widać wyspę Alcatraz (więzienie). Fisherman’s Wharf jest miejscem pełnym atrakcji: knajpki, sklepiki, atrakcje typu wycieczki statkiem, oceanarium itp. Wszystko to znajduję nad Zatoką San Francisco. Adam kupił nam ciastka z cynamonem, które były długie i cienkie i trzeba było strasznie uważać, bo mewy latające dookoła były w stanie z zaskoczenia podlecieć i wyrwać z ręki nawet ostatni kawałek. Mnie się udało ciastko utrzymać, Adamowi mewa ukradła ostatniego gryza
J
Lombard Street
Następnie wybraliśmy się na przejażdżkę słynnymi pagórkowatymi ulicami San Francisco, w tym oczywiście znaną Lombard Street. Po drodze mijalismy charakterystyczne Cable Cars, czyli pojazdy, które są skrzyżowaniem kolejki z tramwajem. Ci, którzy oglądali jakiś film, gdzie akcja dzieje się w SF doskonale będą kojarzyć prawie pionowe ulice i te właśnie Cable Cars. Jeśli chodzi o pionowe ulice, to one faktycznie takie były. Tutaj naprawdę trzeba mieć sprawne hamulce! Było trochę strachu, ale był też podziw dla architektów i budowniczych: ‘jak oni to wybudowali?’ Dzięki wysokości, na której się znaleźliśmy widoki na zatokę i  miasto były imponujące i co ważne cały czas towarzyszyło nam słońce, a temperatura była w granicach 25 st, więc idealnieJ
Kolejnym etapem było downtown, a więc  centrum SF. Ruch na ulicy coraz większy, budynki coraz wyższe, byliśmy pod wrażeniem ogromu budowli po raz kolejny. Powiem to raz jeszcze, oni tu naprawdę mają wszystko duuużeee!!! Przejechaliśmy również przez dzielnice, gdzie kręcili się ludzie dość podejrzani, i którzy w porównaniu do downtown z pewnością nie spieszyli się do pracy, raczej wygrzewali się na słońcu z tabliczką War’s veteran (weteran wojenny) licząc, że ktoś sypnie kilka dolarówJ Za dnia nie było aż tak strasznie, ale podobno nocą lepiej się w tego typu miejscach nie pokazywać. San Francisco jest mekką gejów i lesbijek, tutaj ludzie czują się wolni i można spotkać różnych odmieńców.
Następnie pojechaliśmy na zachód miasta aż do oceanu, przejeżdżając dzielnice chińskie, japońskie, rosyjskie podgoda zaczęła się zmieniać i na nasze nieszczęście, gdy dojechaliśmy do Pacyfiku zastaliśmy gęstą mgłę. Wyszlismy z samochodu, aby zejść niżej do skał i poczuć wiatr, podziwiać fale oraz  grozę oceanu. Nigdy nie byłam nad oceanem, Wojtek był nad Atlantykiem. Niestety ze względu na mgłę, nie mogliśmy podziwiać bezkresu wód.  Mimo to, było przyjemnie szczególnie po czasie spędzonym w dużym mieście, gdzie mnóstwo ludzi dookoła, hałas, zgiełk i brak zieleni.

Muir Woods National Park
Następnym punktem wycieczki był słynny most Golden Gate - ‘Złote Wrota’ łączący San Francisco z północną cześcią wybrzeża. Pewnie każdy kojarzy czerwony most charakterystyczny dla SF i pokazywany w wielu filmach. I tu niestety to samo, zamiast podziwiać z oddali San Francisco oraz zrobić sobie zdjęcie przy czerwonym moście, widzielismy białą mgłę, przykrywającą prawie wszystko, czym byliśmy zainteresowaliśmy. No, trudno, zjedlismy kanapki i pojechalismy do parku narodowego Muir Woods, gdzie znajdują się ogromne drzewa Redwood. Są to drzewa, które mają ponad tysiąc lat, a ich wysokość sięga około 100 metrów: robi wrażenie. Było tam cicho i spokojnie, drzewa przeżyły kawał historii, szkoda, że nie potrafiły mówićJ




'Misty' Golden Gate
I tak zakończył się nasz drugi dzień. Dziś wyjeżdżamy z SF w naszą wyprawę. Adam zostawił nam samochód, teraz już jesteśmy niezależni, a więc musimy polegać tylko na sobie. Zaraz ruszamy na południe Highway no.1, trasą widokową, która się ciagnie wzdłuż  wybrzeża Pacyfiku. Do SF z pewnością jeszcze wrócimy przed powrotem do Polski, więc zrobimy drugie podejście do Golden Gate. Tymczasem trzymajcie kciukiJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz