| W aucie :) | 
Do Las Vegas wjechaliśmy około godziny 20.00, a więc gdy było już ciemno. Wyobraźcie sobie, jedziecie drogą, wokół której z jednej i drugiej strony ciemność, a tu nagle nie wiadomo skąd morze świateł z domów, hoteli, no i przede wszystkim kasyn. Był to wieczór sobotni, więc spodziewaliśmy się dużej ilości ludzi ze względu na weekend (choć tak naprawdę tam są podobno zawsze dzikie tłumy). Wjechaliśmy do rozświetlonego Las Vegas, mijając wysokie wieżowce i inne pokaźnych rozmiarów budowle. Kierowaliśmy się w stronę downtown, czyli centrum, ponieważ mieliśmy nadzieję tam właśnie znaleźć motel (wcześniej sprawdziliśmy parę moteli przez internet). Niestety pierwsze nasze kroki w Las Vegas nie były łatwe. Zmęczeni po całym dniu zaczęliśmy wycieczkę po motelach. Zaczęliśmy od dość przystępnych cen, jednak 2 pierwsze miejsca były tak zapuszczone, że nawet abnegaci nie zmrużyliby w takim miejscu oka. Brrrr! No nic, trzeba było szukać dalej. Po zrobieniu dobrych kilku mil oraz zaliczeniu nie przesadzając kilkunastu moteli, dowiedzieliśmy się, że wszystkie miejsca w ciekawych motelach na tę noc są 'sold out', czyli sprzedane. Powoli kończyła się nam cierpliwość i na sam początek mieliśmy już dosyć tego miasta. Jednak postanowiliśmy się wziąć w garść i zrobiliśmy drugie podejście w downtown. I udało się znaleźć w miarę przyzwoity motel za dobre pieniądze właśnie w downtown (jak się potem okazało mieliśmu blisko do Fremont Street, a więc miejsca gdzie są nastarsze kasyna i gdzie się tak naprawdę wszystko zaczęło. Weszliśmy do pokoju około 1.00 w nocy, no i cóż, po 3 godzinach poszukiwań zmęczeni i wkurzeni średnio byliśmy chętni na podbój Las Vegas. Najchętniej poszlibyśmy spać, ale zebraliśmy się w sobie, zostawiliśmy rzeczy w pokoju i ruszyliśmy do pobliskich kasyn na downtown i powiem szczerze, że od razu się obudziliśmy i dobre humory momentalnie wróciły.
| Kasia z jednorękim bandytą | 
Drugi dzień, czyli 11 dzień naszej podróży minął leniwie, nic wielkiego nie robiliśmy, ponieważ postanowiliśmy, że troche odpoczniemy. Poza tym trzeba było zbierać siły na wieczór i noc, bo tak naprawdę te wielkie emocje były dopiero przed nami:-) Mówią, że w Las Vegas śpi się w dzień, a w nocy szaleje na mieście. Faktycznie tak to tam wyglądało. Za dnia jakoś sennie i cicho, nocą głośno i kolorowo.
Około 21.00 wyszliśmy z naszego motelu, aby 2 ulice dalej złapać całodobowy autobus, który kursuje tam i z powrotem, aby dowozić ludzi na Strip, czyli miejsce, gdzie odbywają się wszystkie atrakcje i gdzie znajdują się największe kompleksy kasyno-hoteli. Dojechaliśmy i od razu wiedzieliśmy, co to jest Las Vegas: wysokie budynki hoteli, które nazwą i wystrojem nawiązują do jakiegoś innego słynnego miejsca na świecie, w środku znajdowały sie kasyna, różne pokazy mające na celu zachwycić oraz przyciągnąć właśnie do tego kasyna. Poza tym są tam kluby, restauracje, centra handlowe i wiele innych.
| Wpadliśmy też do Wenecji :) | 
A z zewnątrz wszystko oświetlone, migające, grające. Chodzliśmy od jednego kasyna do drugiego. Największe wrażenie zrobiła na nas Venetian, czyli Wenecja w wersji skróconej. Naprawdę poczuliśmy się jak we Włoszech, szczególnie , widząc gondolierów, którzy pływali po kanałach w środku hotelu. Poza tym była też Wieża Eiffla, New York New York, czyli repliki nowojorskich wieżowców m.in. Empire State Building oraz Statua Wolności, była tez piramida i replika Sfinksa i wiele wiele innych, a wszystko to na jednej ulicy. Chodziliśmy po Stripie zagladając do kasyn i tracąc, albo zyskując kilka dolarów mieliśmy okazję poczuć klimat hazardowej gorączki.
Dziś około południa, czyli 12 dnia naszej podróży wyruszyliśmy z Las Vegas, przejechaliśmy się Stripem i to wszystko, co widzieliśmy poprzedniej nocy, było innym światem w porównaniu z tym, co widzieliśmy za dnia. Oczywiście, budynki, rzeźby itp. wszytsko było bardzo ładne, ale porównując z tym, czego doświadczylismy, było pozbawione magii. Z radością jednak wyjechaliśmy z miasta (szczerze to nie przypuszczałam, że Las Vegas jest tak duże, miałam o nim zupełnie inne wyobrażenie). Naszym celem było miasteczko Williams, gdzie zatrzymaliśmy się na noc w motelu America's Best Value Inn, aby jutro pojechać i zobaczyć Grand Canyon od strony południowej, czyli South Rim. Po drodze do Williams zatrzymaliśmy się, aby zobaczyć Hoover Dam, czyli tamę na rzece Kolorado.
| Hoover Dam | 
| Wjeżdżając do Arizony | 
| Legendarna Route 66 | 
Kasia, tak daleko musiałaś lecieć żeby na maszynie zagrać... :d Na Wirku budek z jednorękimi masz multum :))))
OdpowiedzUsuńAle przeżycia, super! A w tym Vegas wygrałaś coś w końcu siostrze?Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńaale fajnie ! :) codziennie tyle wrażeń !! nie moge się doczekac opisu Grand Canyon :)
OdpowiedzUsuń