piątek, 15 października 2010

Podróż i dzień 1

No i udało się. W końcu zaczęliśmy naszą podróż poślubną.  Z małym opóźnieniem, bo to już 4 miesiące po ślubie, ale ostatecznie udało się znaleźć czas na urlop i załatwić wszystko, co do tej pory musieliśmy załawtić.
No i jesteśmy w San Francisco. Przyjechaliśmy w środę 13.10.2010 ok. 21.30 czasu miejscowego. Podróż była strasznie męcząca. Po raz pierwszy leciałam tak długo i tak daleko. Wojtek miał już podobną podróż za sobą, gdy leciał do Chicago, ale jednak San Francisco to zachód stanów, więc podróż musi swoje potrwać. Po zwariowanych dniach w pracy do poźnych godzin wieczornych, a nawet nocnych, po szalonym porannym pakowaniu, wreszcie dotarliśmy na lotnisko w Katowicach, aby dowiedzieć się, że nasz lot jest o godzinę opóźniony.
Katowice - Pyrzowice

  Nie było to dla nas obojętne, ponieważ we Frankfurcie mieliśmy przesiadkę i dopiero  stamtąd  lecieliśmy do San Francisco. Ale zdążyliśmy, co prawda w biegu z jednego terminala na drugi, wciąż uważając, aby nie zgubić się na ogromnym lotnisku, przy którym Pyrzowice i inne lotniska w Polsce są jedną setną powierzchni lotniska we Frankfurcie.
Zmęczona Kasia w Boeing 777
W samolocie niestety siedzieliśmy kolejne 2 godziny. Co oznaczało kolejne opóźnienie. Okazało się,  że któryś z pasażerów źle się poczuł i musieliśmy się wracać  kołując, a następnie trzeba było czekać aż znajdą i wyciągną z samolotu jego bagaż. Około godizny 19.30 wystartowaliśmy.  Lot był przewidziany na 11godzin i 30 minut. Spory kawał czasu, biorąc pod uwagę średnio wygodne warunki, zmęczenie i ogólny niepokój towarzyszący temu typu podróży. Samolot był ogromny, ktoś taki jak ja, kto do tej pory latał tylko tanimi liniami po Europie będzie zaskoczony tym, co zobaczy wchodząc do takiego samolotu. Ale może nie będę się za bardzo rozpisywać na ten temat. Wracając do podróży do USA. Przylatując do San Francisco na moim zegarku była 6.30 rano dnia 14 października naszego polskiego czasu, natomiast tu była dopiero 21.30 dnia 13 października. Dziwne uczucie: mija cała noc, a ty masz wciąż wieczór. Na lotnisku czekał na nas Adam, znajomy,który od ponad 20 lat mieszka w San Francisco i który zajmie się nami na samym początku. Adam zabrał nas do Jack London Inn, gdzie zarezerwował wcześniej nocleg przez internet. W drodze do naszego hotelu mieliśmy okazję poczuć klimat San Francisco i okolic, 6 pasów drogi w jednym kierunku, mnóstwo budynków i świateł, aż w końcu zaczęliśmy się zbliżać do miejsca wymarzonego odpoczynku. Okolica była dość przyjemna, jakieś sklepy, knajpki, w oddali marina. Podjechaliśmy do naszego hotelu, jednak bagaże zostawiliśmy w samochodzie, ponieważ Adam wolał sprawdzić, jakie panują warunki w tym własnie miejscu. No cóż…pani w recepcji była dość osobliwego wyglądu i chyba nie przeszłaby castingu na schludnie wyglądającą recepcjonistkę, o szyku i elegancji nie wspominając. No, ale nic, zmęczenie dawało się już we znaki, więc poszliśmy zobaczyć pokój po drodzer mijając ciekawe okazy rasy czarnej w interesujących strojach typu spodnie z pidżamy i koszulka przed pępek, wszystko byłoby w porządku, gdyby strój ten miała na sobie kobieta, ale nie, to wdzianko było na ciele faceta. Za chwilę na horyzoncie pojawiły się 2 Murzynki w mini spódniczkach, które odsłaniały więcej niż zasłaniały. No, ale dotarliśmy do pokoju. Drzwi do pokoju byłu odrapane, w pokoju panował specyficzny zapach trudny do opisania. Jakby to powiedzieć…nie było źle, ktoś starał się, żeby było w miarę czysto, choć pościel była w niektórych miejscach wypalona z fajek, dywan też już niejedno przeżył, a materac pod prześcieradłem zapakowany był foliąJ Klimat był, Adam był w szoku i zaproponował, żebyśmy szukali czegoś innego, bo według tego, co zobaczył, to jest raczej miejsce dla tamtejszego ‘elementu’. Byliśmy tak padnięci i spragnieni snu, że było nam to już obojętne i zdecydowaliśmy się zostać. Adam zażartował: grunt, że nie ma narysowanych linii na podłodze, to znaczy, że póki co żadnej strzelaniny nie było.
Noc minęła spokojnie, nikt nie strzelał, nikt się nie włamał, pociąg przejeżdżajćy niedaleko nie wjechał nam do pokoju. Dziwne było to, że ok. godziny 4 nad ranem byłam już wyspana i myślałam, że zaraz będziemy wstawać, Wojtek był już wyspany o 2J
Starbucks coffee
Ok. 8.30 przyjechał po nas Adam, oczywiście była to nasza pierwsza i ostatnia noc w tamtym miejscu. Adam powiedział, że nie umiał zasnąć do 4 nad ranem - tak bardzo się o nas niepokoił i nie umiał sobie wybaczyć, że znalazł nam taką norę. Oczywiście my podeszliśmy do tego z uśmiechem i uważaliśmy, że nawet takiego klimatu trzeba doświadczyć, żeby odkrywać Amerykę. Następnie pojechalismy do Alamedy na kawę, oczywiście do Starbucksa wcześniej zjadając w samochodzie szybkie śniadanie, czyli średnio zjadalnego cheessburgera J W Starbucksie spędziliśmy jakieś 2 godziny, rozmawiając z Adamem na temat planów naszej podróży, analizowaliśmy mapy i słuchaliśmy opinii Adama na temat tego, co warto zwiedzić itp.

Widok z okolicznych wzgórz
Następnym punktem programu było Oakland i poszukiwanie noclegu na 2 następne dni. W końcu zobaczyliśmy, co wiedzieliśmy, że istnieje, ale musieliśmy zobaczyć na własne oczy, żeby uwierzyć i się zachwycić: panorama San Francisco, a dokładnie widok ze wzgórz nieodpodal nad zatoką San Francisco.  Było to ok. godz. 12.00, słońce grzało już niemiłosiernie, Adam zatrzymał samochód i w ciszy i spokoju podziwialiśmy SF i wszystkie inne miejscowości wokół. Tutaj po raz pierwszy ukazał nam się z daleka słynny most Golden Gate oraz mała wysepka na której znajduje się legendarne więzienie Alcatraz.
Następnie zjeżdżając ze wzgórza oraz jeżdżąc różnymi okolicznymi ulicami i uliczkami podziwialiśmy domki, domy, rezydencje ludzi z kasą.  Zrobiło to na nas ogromne wrażenie szczególnie, że miałam już porównanie z domami, które mijaliśmy wcześniej. Tamte były mało zadbane, wciśnięte jeden obok drugiego, często bez gustu, sprawiały wrażenie mało solidnych. Natomiast, te które później zobaczyliśmy były eleganckie, zadbane, gustowne.
USS Hornet - Alameda
Następnie pojechaliśmy do miejsca byłej bazy wojskowej w Alamedzie, gdzie stacjonuje legendarny lotniskowiec USS Hornet, który bardzo zaslużył się Amerkyańskiej Armii w trakcie drugiej wojny światowej oraz m.in. wyłowieniem kapsuły Apollo XIII. W tej chwili jest to jedno wielkie muzeum. Było tam jeszcze kilka innych statków, które slużą za rezerwę dla armii. Z nabrzeża rozpościerała się wspaniała panorama na San Francisco. Taka mała ciekawostka – na terenie byłej bazy wojskowej w jednym z wielu ogromnych hangarów są kręcone odcinki do programu Myth Busters – niestey nie spotkaliśmy nigdzie Adama i Jamiego.
Zjedliśmy obiad, spróbowaliśmy american beer i znaleźliśmy miejsce na nocleg, z którego obecnie piszę, jest nim Marina Village Inn. Jest to raczej motel, położony nad mariną, jest tutaj przy marinie basen i ogólnie jest  schludnie i przyzwoicie, więc zostaniemy tu na 2 noce.

Wracając do meritum. Po obiedzie przyjechaliśmy do motelu na drzemkę - niestety organizmu nie da się oszukać. Jet lag jest nie do pokonania i mieli rację Ci, którzy mówili, że zmęczenie może dopaść Cię w każdym momencie, tak też się z nami stało. Najgorsze było to, że nie dało się zmrużyć oka. Po długiej walce mnie się wreszcie udało, Wojtek nie miał tyle szczęścia.  Ale trzeba było się zbierać bo ok. 19.30 przyjechał po nas Adam, żeby wyciągnąć nas na wieczorne szwędanie po Oakland. Adam jest typem gawędziarza, który doświadczył wielu interesujących przygód, więc czas mija z nim szybko i przyjemnie, a co najważniejsze na początek bardzo nam pomógł. Niestety Stany to jednak  coś innego niż Europa, tu jest wszystkiego wiecej i wszystko jest większe, a przez to podróżowanie po nich,  przynajmniej na początku może być nie lada wyzwaniem. Mam jednak nadzieję, że nasza samodzielna podróż nie sprawi nam kłopotów i jakoś sobie poradzimy w tym wielkim świecie. Przed nami  wycieczka do samego San Francisco i wszystkiego, co godne uwagi i co znajduje się w okolicy.




1 komentarz:

  1. zapowiada się fantastycznie, juz nei moge sie doczekać kolejnych zdjęć! :) powodzenia na drugiej półkuli !! :)

    OdpowiedzUsuń