| Nasz środek transportu - Toyota Corolla | 
| Pumpkin Farm - Farma Dyni | 
| Jeden z wielu wspaniałych widoków wzdłuż Higway No. 1 | 
Kontynuowalismy naszą podróż docierając wreszcie na highway no. 1, czyli na trasę widokową wzdłuż Pacyfiku, tam też, skuszeni przez ludzi z deskami surfingowymi, postanowiliśmy się zatrzymać na małe co nieco. Strasznie wiało i słońce znów jak na złość, gdzieś nam się skryło, nieśmiale przebijając się przez chmury. Na całe szczęście nie było mgły i mimo braku wyraźnego słońca, było pięknie. Tu już czuło się wolność. Przede wszystkim zaczęlismy czuć , że mamy wakacjeJ Dwa wcześniejsze dni spędzone w mieście owszem były interesujące, ale nie dawały takiej satysfakcji jak właśnie ta chwila. Przede wszystkim byliśmy już zupełnie niezależni, patrzyliśmy tylko i wyłącznie na siebie i mogliśmy się zatrzymywać za każdym razem, gdy spotkaliśmy coś według nas godnego uwagi, to było naprawdę super.
| Pigeon Point | 
Następnym naszym przystankiem była latarnia Pigeon Point Lighthouse, stara latarnia, która kiedyś była nowoczesna oraz pełniła ważną rolę. W tym wypadku nie chodziło o to, aby na nią wejść, sama w sobie na tle oceanu i skał porośniętych soczystą zielenią wystarczyła, aby się zachwycić i zatrzymać na dłuższą chwilę. Krajobraz przypominał raczej zieloną Irlandię niż Amerykę. Widoki zapierające  dech w piersiach. Jechaliśmy dalej wciąż wzdłuż oceanu podziawiając co jakiś czas dzikie plaże, klifowe wybrzeże oraz ludzi, którzy pływali na kitesurfingu, co dodawało koloru oraz odrobinę oswajało surowość oraz potęgę oceanu i jego fal.
Dłuższy przystanek zrobiliśmy w Santa Cruz. Poszliśmy do Parku Natural Beaches, poszliśmy pooglądać motyle, które przylatują właśnie tutaj w październiku, aby przezimować. Przeczytaliśmy trochę ciekawostek na ich temat, a ja miałam satysfakcję, że rozumiem wszystko po hiszpańsku i specjalnie zakrywałam sobie wersje angielskąJ takie małe szczęścia. Tak a propos hiszpańskiego, kiedy patrzę na mapę, albo na drogowskazy czasem zastanawiam się, czy jestem w Hiszpanii, czy Ameryce, bo nie przesadzając , chyba z 80% nazw miast i miasteczek jest hiszpańskich.  To dowód na to, że jest to była kolonia hiszpańska. A swoją drogą jest tu mnóstwo Meksykanów (legalnych, ale wielu nielegalnych), więc kto wie, co będzie za parędziesiąt lat, może hiszpański znów wróci do łask. Już istnieje coś takiego jak Spanglish, a więc połączenie hiszpańskiego z angielskim. 
No, ale nie o tym chciałam pisać. Wracając do Santa Cruz. Samochodem przejechaliśmy ulicą West Cliff Drive, skąd mieliśmy okazję podziwiać jeszcze piękniejsze widoki na ocean niż wcześniej. Zrobiliśmy sobie krótki  przystanek przy latarni morskiej,  w której znajduje się muzeum surfingu, ale co najlepsze patrząc w doł z klifów mieliśmy jak na dłoni surferów, którzy śmiało walczyli z falami oceanu i którym wychodziło to naprawdę wyśmienicie. Było to dośc spektakularne i to nie tylko dla nas. Mnóstwo ludzi obserwowało ich i podziwiało, pewnie podobnie jak my, za sprawność i technikę. Santa Cruz jest miejscowością turystyczną, gdzie Amerykanie z SF przyjeżdżają na weekendy, a ludzie z całej Ameryki przyjeżdżają na wakacje. I mogę powiedzieć, że wcale im się nie dziwię. Santa Cruz jest naprawdę warte tego. Jest tam wszystko, czego człowiek potrzebuje: piękne plaże, klify, ludzie mają wspaniałe widoki ze swoich domów wprost na ocean, jeśli ktoś ma ochotę na zabawę może iśc na molo, gdzie znajdują się różne atrakcje typu wesołe misateczko z najstarszą w Ameryce kolejką górską, knajpki, itp. W centrum jest zupełnie inny klimat, nie ma takiego hałasu, zamiast tego jest przyjemny klimat przypominający trochę Włochy albo Hiszpanię, uliczka ze sklepikami i knajpkami. 
| Jedna z wielu plaż w Santa Cruz | 
Z Santa Cruz wyjechaliśmy, kiedy było już ciemno. Nistety około 19 tutaj też już jest mrok. Z jednej strony szkoda, z drugiej strony o tej porze jest już fajny klimat w tego typu miejscach. Poza tym jesteśmy, a własciwie będziemy zmobilizowani, żeby wstawać wcześniej i wcześniej kłaść się spaćJ
Z Santa Cruz dotarlismy do Monterey. Jesteśmy w motelu Blue Lagoon Inn. Odpoczywamy i planujemy kolejne etapy wycieczki. Następny etap to z pewnością Monetery oraz dość długi kawał nadal highway no.1 do Santa Barabara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz