środa, 20 października 2010

Dzień 6

Kolejny dzień był wypełniony wrażeniami, których do tej pory nigdy nie doświadczyliśmy.Byliśmy w Universal Studios, czyli miejscu, gdzie powstają filmy w Hollywood. Założylismy, że spędzimy tam jakieś 2 godzinki, poniewaz byliśmy pewni, że będzie to forma zorganizowanej wycieczki i na tym koniec. Jednak już na samym początku, zanim jeszcze dotarliśmy do celu naszej wyprawy, znaleźlismy się w miejscu wyjątkowym i przyciągającym naszą uwagę kolorowymi neonami, wystawami i imponującymi rozmiarami sklepów, kafejek, restauracji - Universal Citywalk. To miejsce, które już na samym początku sprawia wrażenie, że jest się w innym świecie.
Universal Studios

Ale to był dopiero początek, bo po kilkunastominutowym staniu w kolejce dostaliśmy się na teren Universal Studios, dostaliśmy rozpiskę, co, gdzie i o jakiej godzinie się odbywa. Od tamtego momentu, czyli od ok godziny 11 do 17.00 byliśmy bez przerwy pod wrażeniem tego, co wiedzieliśmy i co się z nami działo. To było naprawdę wyjątkowe, każda atrakcja była równie zaskakująca i sprawiała, że uśmiech, krzyk przerażenia albo odgłosy radości nam towarzyszyły non stop. Po krótce postaram się opisać, gdzie udało nam się dotrzeć i czego doswiadczyć:
1.Terminator 2:3D, całość trwała 20 minut, ale wrażenia niesamowite. Oprócz tradycyjnej projekcji  fragmentu filmu w 3D było całe show z występami na scenie wkomponowanymi w to, co się działo na ekranie, dymy, światła itp. potęgowały emocje jeszcze bardziej!
2.House of Horrors: straszne!!!Taki straszek jak ja przeżył emocje, które momentami mogły doprowadzić do zawału. Miejsce to było naprawdę rodem z horrorów, zwisające pajęczyny, muzyka, ciemne zakamarki, potwory wyskakujące zza rogu z nożem, maczugą lub innym narzędziem zbrodni. Bali się wszyscy, którzy szli razem z znami. Serio było straaasznie!
3.Shreka w 4D: tu efekty były jeszcze lepsze niż w Terminatorze. Podskakujące fotele (niczym jazda konna), skraplanie wodą (wtedy gdy ktoś kichał, spadał do wody itp.), uczucie mrowienia w nogach (gdy na ekranie pojawiło się mnóstwo pająków). Oczywiście, teraz nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich efektów. Dla nas było to po raz kolejny coś niesamowitego.
4. WaterWorld: kino akcji, tym razem na żywo. Akcja  toczyła się jak w filmie, wszystko odbywało się na wodzie, a my siedzieliśmy na widowni. Mokrzy byli Ci, którzy siedzieli blisko wody. Byliśmy pod wrażeniem tego, co tam się działo, strzelanie, bijatyki,jazda na skuterach, motorówką, skoki do wody, wybuchy, nawet mały samolot na samym końcu wleciał do wody niewiadomo skąd. Niesamowite!
WaterWorld - live show

5. Studio Tour: Następnym punktem była wycieczka po studiach filmowych oraz miejscach, które są budowane specjalnie na potrzeby filmu. To było dopiero przeżycie. Zaczęło się niewinnie. Tu już musielismy wsiąść wraz z innymi zaintersowanymi do czegoś a la autobus, który miał 3 wagony, które nie miały szyb, a na samym przodzie znajdowały się 2 ekrany. Ruszyliśmy prowadzeni głosem przewodnika, który co jakiś czas pojawiał się na ekranach. Zaczęliśmy od budynków, w których znajdują się studia nagrań. Nietety tam nas nie zabrano. Ale zobaczyliśmy całe miasta, które są budowane na potrzeby filmów, ulice, uliczki, panoramy miast itp. Byliśmy kolejny raz zachwyceni i wydawało nam się, że już nic nas nie jest w stanie zaskoczyć. A tu jednak. Amerykanie jednak potrafią: przeżyliśmy KingKonga w 4D.
Jednak to było zupełnie coś innego niż w kinie: autobus wjechał do tunelu i tam dopiero zaczęło się dziać, byliśmy po środku akcji, autobus spadał w przepaść albo był atakowany przez potwory, byliśmy zalewani wodą i czulismy wiatr na twarzy, duże przeżycie. Żaden opis tego nie odda. Następnie podobne emocje były z 'Mumią' w 4D, a wszystko bez wychodzenia z autobusu.
Potem było trzęsienie ziemi w metrze, a my pośrodku walących się ścian, metra wypadającego z torów i uderzającego w słup oraz spadającego samochodu z góry wprost na nas. Dalej były kolejne miasta i miatseczka, wjechaliśmy na ulicę, gdzie kręcą Desperate Housewifes, czyli 'Gotowe na wszystko'.
Wszytsko wyglądało tak, jak w serialu, gdzieniegdzie pootwierane garaże, przed nimi różne bryki,
wszytsko było jak w realu. Zobaczylismy również katasrofę samolotu, a właściwie widok po zderzeniu z ziemią, widzieliśmy efekty z filmu "Za szybcy za wściekli - Tokyo drift', oraz cały rząd samochodów, które były bohaterami różnych filmów takich jak:'Knight Rider", czyli "Nieustraszony", "Powrót do przyszłości', 'Magnum' itp.
Po tej niezapomnianej wycieczce było jeszcze mnóstwo innych atrakcji, z których chcieliśmy skorzystać. Głupia byłam, że sie dałam namówic na Jurassic Park. Wszystko byłoby miłe i sympatyczne, gdyby nie to, że było to coś w stylu wesołego miasteczka. Płynęliśmy najpierw spokojnie rzeką, aby następnie wjechać pod ogromna, niemal pionową górę i oczywiście zjechać z niej z zawrotną prędkością wprost do wody! Kosztowało mnie to bardzo dużo stresu i nie byłam gotowa na takie przeżycie.Serio przez moment myslałam, że to koniec. A więc udało im się:-)
The Simpsons - Homer i Bart

Wojtek był również porzerażony, ale On lubi takie emocje więc zaliczył podobne atrakcje, jednak związane z filmem 'Mumia' i 'Simpsons'. Jeśli o takie zabawy chodzi, to jestem mięczak, za dużo mnie to kosztuje zdrowia:-)

I tak minął nam dzień w Universal Studios. Przez cały czas biegaliśmy z jednego miejsca do drugiego, bo chcieliśmy zobaczyć to wszytsko, co nam oferowano. Po dzisiejszym dniu możemy powiedzieć bez żadnych wątpliwości: jeśli ktoś, kiedykolwiek będzie w Los Angeles, koniecznie musi wybrać się do Universal Studios. Fakt wstęp nie jest tani, bo za osobę trzeba zapłacić 74 dolary, jednak naprwadę warto! My zobaczyliśmy baaardzo dużo i zmęczeni, ale w 200% usatysfakcjonowani pojechaliśmy na Walk of Fame, czyli słynną Aleję Gwiazd na Hollywood Boulevard. Oczywiście byliśmy też pod Chinese Theatre, gdzie znajdują sie odciski dłoni i stóp sławnych osób oraz pod Kodak Theatre, gdzie odbywają się gale rozdawania Oscarów.
Universal Studios

Powiem tak: jest to atrakcja, którą najzwyczajniej w świecie dla samej zasady trzeba zaliczyć, ale nie jest warta tego, żeby spędzać w tym miejscu dużo czasu. Owszem ulica ta jest atrakcyjna pod względem sklepów, a gdy jest ciemno migające neony wygladają dość interesująco. Jednak ogólnie stwierdzam, że wiele rzeczy lub miejsc wydaje sie wyjątkowych, ponieważ dystans i poczucie, że coś jest dla nas nieosiągalne sprawiają, że są one wyjątkowe. W rzeczywistości często takie nie są. To miejsce właśnie w ten sposób odebraliśmy.
Jednak go spotkaliśmy - z Davidem Hasselhoffem :)

Po krótkiej przechadzce Aleją Gwiazd pojechaliśmy szukać napisu Hollywood: udało się. Śmialiśmy się, że jak głupki jeździmy i szukamy kilku liter, no ale być w Hollywood i nie machnąć sobie w tym miejscu fotki byłoby czymś dziwnym:-) W przewodniku nie opisują jak dostać się w pobliże napisu, pojechaliśmy więc na 'czuja' i po wielu krętych i stromych uliczkach udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie po krótkim spacerze można podziwiać napis i panoramę miasta.
Niestety było już dość ciemno, więc fotki za bardzo nie wyszły. Być może uda nam się jeszcze tutaj wrócić. Za to przy okzaji zobaczyliśmy wspaniały widok na całe Los Angeles by night. Tam w dole rozległe miasto, światła i hałas, a tu cisza, spokój, zapach drzew i świerszcze. Pięknie:-)
Postanowiliśmy również pojechac do Beverly Hills. Nie mielismy wątpliwości, że będzie elegancko i luksusowo. My niestety w naszej rzeczywistości tak nie mamy, więc nie będę się na ten temat rozpisywać, bo im zazdroszczę:-) Generalnie przejechaliśmy kilka uliczek - żadnej gwiazdy nie spotkaliśmy i w drodze do motelu przejechaliśmy wzdłuż Sunset Blvd,w tym jego najbardziej znany odcinek - Strip.

I tak minął nam dzień. Nocleg mamy blisko centrum, w Chinatown, motel nazywa się Royal Pagoda. Jutro mamy w planie pooglądać centrum i okolice.
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników!

3 komentarze:

  1. Dzisiejszy wpis chyba najbardziej interesujący :) Jak ktoś ciągnie w roku tyle filmów to musi się podjarać zobaczeniem produkcji ich od kuchni. Tego Wam chyba najbardziej zazdroszę na razie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. opis świetny ale przede wszystkim widac, że wspaniała przygoda! aż się chce od razu wsiadać w samolot i też to przeżyć :) naprawdę!
    z niecierpliwością czekam na kolejny wpis. Powodzenia w dalszej podróży!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!faktycznie dzień pełen wrażeń, i tak jak mówiłam o tych 'gotowe na wszystko' jednak widzieliście to na serio;)Wyobrażam sobie jak musiałaś przeżywać te strachy, Wojtek nie będzie miał pewnie z Tobą w nocy łatwo ;):P :*

    OdpowiedzUsuń